Wczoraj rano po przebudzeniu kiedy kolejny raz w tym miesiącu źle się czułam powiedziałam do siebie: "I znów to zrobiłaś :( Jak ja siebie za to nie lubię. Ale od dziś dosyć. To był ostatni raz...".
Po czym rozpoczął się dzień jak co dzień. Na śniadanie byłam grzeczniutka bo czułam w żołądku jeszcze wczorajsze szaleństwo ale potem na pierwszej przerwie na kawę dziabnęłam sobie "maluszka". Po południu zadzwonili znajomi i zaprosili spontanicznie na imprezę a że dawno się nie widzieliśmy chętnie się zgodziłam. Nie wypadało pójść z gołą ręką więc kupiłam jakiś "zestaw imprezowy" W domu spożyłam trochę tego co kupiłam co by sprawdzić czy świeże i czy smaczne. Resztę grzeczniutko spakowałam i poszłam na imprezę z mocnym postanowieniem, że dziś będę grzeczna. Jednak gdy stanęło wszystko na stole poczułam ssanie w żołądku i ...popłynęłam.
Dziś rano obudziłam się z bólem głowy, uciskiem w żołądku i fatalnym samopoczuciem psychicznym. Ech, miało być od wczoraj ale na pewno od dziś się uda.
Brzmi jak wyznanie alkoholiczki??
Ale nie jest. Alkoholu na imprezie nie tknęłam bo resztką sił i rozumu mówię sobie, że aby nie wrócić do wagi z przed 3 lat będę unikać kalorycznych rzeczy do których mnie nie ciągnie i regularnie ćwiczyć Na wstępie mowa o jedzeniu. O obżarstwie potrawami których osoba ze skłonnością do tycia nie powinna ruszać!!! Sałatkach z majonezem, słodyczach czy białym pieczywie w dużych ilościach. Że nie wspomnę o coli i słodkich sokach wypitych na imprezie.
![]() |
źródło: https://www.youtube.com/watch?v=Fx89XfKF--Q |
Ach a jeszcze kilka miesięcy temu piałam peany wszem i wobec, że utrzymanie wagi jest możliwe a nawet bardzo proste. Przecież 2,5 roku wytrzymałam. Całkowicie zmieniłam rodzaj jedzonych posiłków na zdrowy i fit. Dałabym sobie chyba ręce obciąć, że nie wrócę już do kotletów w panierce, pierogów, kopytek czy białego pieczywa. Wystarczyło jednak, żeby coś naruszyło mój system dbania o to co i jak jem a wszystko posypało się jak domek z kart i uzależnienie do jedzonych przed dietą potraw i obżarstwa wróciło.
Zaczęło się od wakacji na których postanowiłam zaszaleć i nie odmawiałam sobie niczego. Do tego wzięłam dodatkowy etat i jakby mi było mało postanowiłam prowadzić zajęcia Zumba. No przecież dzięki temu jest aktywna fizycznie pomyśli pewnie niejeden z Was!!. OK. Macie racje. Jednak brak czasu na gotowanie i regularnie spożywanie posiłków spowodował, że pomału wróciłam do wysoko przetworzonych dań. Raz czy drugi nie zrobiłam obiadu na następny dzień bo wyszłam do pracy o 6.30 a wróciłam do domu o 21.00 i nie miałam siły stać przy garnkach. Następnego dnia w porze obiadowej zjadłam kupne pierogi. Przecież raz czy dwa mnie nie zabije, pomyślałam. Jednak takie dni z "pierogami" czy gotowymi "makaronami w sosie" albo też "pizzą" zdarzały się coraz częściej. Oczywiście każdy słony posiłek musiał być zagryziony czymś słodkim.
Organizm uzależniony od takiego jedzenia szybko dopomniał się o to z czego został jakiś czas temu ograbiony a ciało bardzo szybko zaczęło kumulować tę energię spożytą z nadmiarem węglowodanów i zamieniało ją w tłuszczyk. Do tego rodzaj jedzonych posiłków od śniadania do podwieczorku powodował, że szybko po nich robiłam się głodna i wracając z Zumby o 20.00 zasiadałam do kolacji która...potrafiła kończyć się o 22.00 :( Oczywiście zawsze zaczynałam grzecznie od pełnowartościowego posiłku a potem ... tu paluszek, tu cukiereczek , to nagła ochota na pszenną pachnącą bułeczkę z masłem i żółtym serem o 21.00. Codziennie obiecuję sobie że to był ostatni raz i od jutra wracam na właściwe tory. I codziennie legnę. Waga od wakacji ruszyła mocno w górę a ja ważąc się co miesiąc jestem na siebie coraz bardziej zła.
Znacie to??
![]() |
źródło: zdrowie.gazeta.pl |
JESTEM JEDZENIOHOLICZKĄ I NIE JESTEM Z TEGO DUMNA!!!
Nie wstydzę się o tym głośno mówić ani nie usprawiedliwiam tym swojego obżarstwa. Po prostu jestem w nawrocie. Wiem, że uda mi się podnieść po tym upadku. Znam zasady, wiem co robić. Aczkolwiek wrócenie na właściwe tory jest trudne jak cholera. Jeden, dwa dni jest super a potem legnę na całej linii i tak od nowa. Jeszcze niedawno byłam wsparciem i motywacją dla osób z nadwagą a dziś ja sama potrzebuję takiego wsparcia.
Tak to z tym uzależnieniem bywa. Bo w przeciwieństwie do alkoholika -abstynenta który sklep z alkoholem omija szerokim łukiem "jedzenioholicy" z jedzenia zrezygnować całkiem nie mogą. Mogą jednak nauczyć się jeść zdrowo i regularnie.
Zastanawiasz się czy też jesteś uzależniona/y od jedzenia?
"Sprawdź 14 punktów, które pomogą ci stwierdzić, czy jesteś Anonimowym Żarłokiem:
- Czy jesz, kiedy nie jesteś głodna?
- Czy sprawiasz sobie "uczty jedzeniowe" bez wyraźnego powodu?
- Czy masz poczucie winy i wyrzuty sumienia, kiedy się objesz?
- Czy poświęcasz jedzeniu zbyt wiele czasu i myśli?
- Czy czekasz z zadowoleniem i niecierpliwością na chwile, kiedy będziesz mogła jeść w samotności?
- Czy z wyprzedzeniem planujesz te sekretne uczty? Czy jesz umiarkowanie w towarzystwie innych osób?
- Czy twoja waga ma wpływ na sposób, w jaki żyjesz?
- Czy próbowałaś być na diecie przez tydzień lub dłużej i rezygnowałaś przed czasem?
- Czy czujesz się dotknięta, gdy ktoś ci mówi, że wystarczy trochę silnej woli, żebyś przestała się objadać?
- Czy wbrew oczywistym faktom nadal żywisz przekonanie, że możesz przejść na dietę, kiedy tylko zechcesz?
- Czy pożądasz jedzenia o różnych porach dnia i nocy, innych niż pory normalnych posiłków?
- Czy jesz, aby uciec od zmartwień i kłopotów?
- Czy kiedykolwiek twoje zdrowie było zagrożone w wyniku otyłości lub sposobu odżywiania się?
- Czy twoje zachowania związane z jedzeniem czynią ciebie lub innych nieszczęśliwymi?
Czy odpowiedziałaś "TAK" na trzy lub więcej pytań? Jeśli tak, to możliwe, że masz lub będziesz mieć problem kompulsywnego jedzenia."
źródło: http://www.papilot.pl/zdrowie/czy-jestes-uzalezniona-od-jedzenia,3371,1
Nieważne czy jesteś na początki swojej drogi z odchudzaniem czy też na finiszu. Jeśli potrzebujesz wsparcia lub chcesz się podzielić swoim sukcesem czy historią dołącz do mnie na facebook: Pani swojej wagi
Nieważne czy jesteś na początki swojej drogi z odchudzaniem czy też na finiszu. Jeśli potrzebujesz wsparcia lub chcesz się podzielić swoim sukcesem czy historią dołącz do mnie na facebook: Pani swojej wagi
![]() |
źródło: sznupkowie w podróży życia |
![]() | |
www.istotna.pl |
Trzymam kciuki za to żeby udało Ci się wrócić na właściwe tory.
OdpowiedzUsuńJa też jakiś czas temu trochę odpuściłam dietę i sięgałam po kaloryczne, ale jakże pyszne dania! Na szczęście to już minęło - po prostu potrzebowałam takiego "jedzeniowego" luzu ;)
Dziękuję, to dla mnie ważne kiedy wiem, że są osoby które mentalnie mnie wspierają. Nie zawsze, a nawet bardzo rzadko mamy wsparcie w bliskich i tym samym szybciej się poddajemy. A wystarczy pomyśleć, że na świecie jest wielu nawet zupełnie obcych ludzi którzy w ciebie wierzą :)Pozdrawiam
UsuńJakbys pisala o moim zyciu... a te 14 pytań - na wszystkie odpowiedziałam twierdząco :(
OdpowiedzUsuń